środa, 2 grudnia 2015

Kavar - Część 6, Białe Ściany




 - Co jest? - mruknął sam do siebie, nie mogąc przez dłuższą chwilą zgrać w całość wszystkich zmysłów.
Słyszał w głowie głośne buczenie, które doprowadzało go do szału. Mimo, że z każdą sekundą było coraz słabsze wciąż czuł, że jego umysł nie wytrzyma tak silnego bólu. Delikatnie otworzył oczy. Otoczenie było zdecydowaną odwrotnością tego, co widział gdy miał je zamknięte. Mrugnął. Buczenie w głowie nie było już jedynym dźwiękiem jaki słyszał. W tle rozpoznawał jakąś rozmowę, jednak nie mógł określić gdzie. Mrugnął ponownie. Wszystko wokół powoli  zaczęło przybierać właściwe kształty, choć nadal nie mógł jednoznacznie stwierdzić gdzie się znajduje.
 - Stróżu? - mruknął z ostrą chrypą, mając nadzieję że usłyszy jego  głos.
Nadal nie słyszał nic, co potrafiło jednoznacznie przebić się przez buczenie
 - Stróżu? – powtórzył.
Odpowiedzi nadal nie było. W zamian poczuł ciepły wiatr przy policzku. Co chwila go uderzała ta sama fala powietrza. Mimo otwartych oczu nie mógł dostrzec, skąd biorą się podmuchy. Coś kapnęło mu na policzek. Przez buczenie usłyszał szlochanie. Po chwili także co chwilę powtarzane jego imię.
 - Mamo, czy to ty? - zapytał, mimo że nie był pewien, że to ona.
Denerwujące dźwięki zaczęły cichnąć coraz szybciej. Wzrok również nagle zaczął się wyostrzać.
 - Tak synku, jestem tu. - Nic nie stało na przeszkodzie, by mógł to usłyszeć.
 - Bądź moim Aniołem Stróżem…

-x-x-x-x-x-x-x-x-

Jako że przez cały czas nie pisałem nic, co mogłoby nawiązywać do którejkolwiek części opowiadania, postanowiłem przy zakończeniu tego krótkiego fragmentu dodać coś od siebie.
Ktoś mi powiedział po przeczytaniu tego, że to opowiadanie nie pokazuje nic. Nie ma w nim pokazanego strachu, fascynacji. Nie pokazuje też tego co nas otacza, ani tego, co jest najważniejsze. Nie widać w nim miłości, ani obojętności innych wobec nas.
Cóż mogę dodać. Jeśli myślisz że to prawda...

PRZECZYTAJ PONOWNIE, tym razem patrząc głębiej.

sobota, 28 listopada 2015

Kavar - Część 5, Wybory




 - Jakich decyzji? O czym mówisz? - Coś dziwnego barwiło głos Eryka. - Przecież nie żyję! Jesteśmy tu obaj, więc jakie mogę mieć wybory?
 - Ty nazywasz to śmiercią, jednak nadal myślisz, czujesz i co najważniejsze, jesteś świadomy tego co robisz. Na tym polega życie. Więc nie umarłeś. Nie możesz jedynie funkcjonować w świecie, który znałeś do tej pory. Teraz tu będziesz żył. Tam, gdzie wszystko się zaczęło i tam, gdzie koniec nie jest nigdy ostateczny. A wybory? Te, których dokonujesz tu są ważniejsze niż te na zewnątrz. Te, które dokonują się tutaj, mogą zniszczyć nas oboje, jedno z nas, lub pozwolą ci znów cieszyć się tym, co nazywasz życiem.
 - Mówisz, że mogę dostać drugą szansę?
 - Tak, jednak to nie jest takie proste. Musisz podejmować decyzje, które są dobre. Nigdy nie wiadomo jednak, która jest tą odpowiednią.
 - Więc skąd mam to wiedzieć?
 - Musisz nauczyć się, że masz własne zdanie i że to ty jesteś najważniejszy tam, gdzie zwykle stawiałeś innych. Tu nikt cię nie poprowadzi. Chociaż… może lepiej jeżeli ci pokażę kilka rzeczy.
 - Jakich? - Ciekawość Eryka dała po sobie poznać.
Wiedział, że w Kavar może zobaczyć wszystko. Czekał na odpowiedź, lecz nie doświadczył jej. Zamiast tego poczuł, że wszystkie kości zmieniają mu się w watę. Mimo walki z tym opadł na ziemię. Ból teraz stał się jeszcze silniejszy, niż po przebudzeniu się w tym miejscu. Powoli tracił wrażenie tego, co działo się wokół niego. Oczy Anioła Stróża skierowane na niego, dotychczas utrzymujące niewzruszone spojrzenie zaczęły nerwowo rozglądać się po całym ciele Eryka, które zaczęło nienaturalnie drżeć, a następnie zachowywać się tak, jakby płuca chciały wyskoczyć z jego ciała. Eryk spojrzał tylko w stronę Stróża, by móc przed utratą przytomności zamglonym wzrokiem dostrzec jego zakłopotanie tym, co się z nim dzieje.

czwartek, 26 listopada 2015

Kavar - Część 4, Oczy





 - Mówisz o piekle i niebie?
 - Nie. - Znowu wydobył z siebie atrapę śmiechu. - Jeśli w to wierzysz to cię zasmucę. Boga też nie ma.
 - Więc ludzie wierzą w kogoś, kto nigdy nie istniał? - Dociekał dalej.
 - Ależ skąd. Ludzie wielbiąc Boga oddają cześć osobie, która go wymyśliła - udzielił krótkiej, lecz wyczerpującej odpowiedzi.
 - Więc czemu nazywasz się Aniołem Stróżem? - Eryk drążył temat dalej.
 - Źle mnie zrozumiałeś - wstrzymał na chwilę głos, by móc spojrzeć na Eryka czerwonymi źrenicami i kontynuować wypowiedź: - to ludzie tak nas nazywają. My tylko się przedstawiamy tak, jak ludzie mówią na nas przez całe życie. Dlatego w każdej kulturze mówią na nas inaczej.
 - Eee… - Spółgłoska wydobyła się z gardła Eryka by zastygnąć na chwilę przed rozpłynięciem się. - Jakich kulturach?
 - Religie. -Tu nastąpiła cisza, trwająca kilka ułamków sekundy, która miała zastąpić przecinek. - Sekty, ogólnie dużo by opowiadać, dlatego uznajmy, że to już wiesz.
 - Mhm… - Niezbyt zadowolony odpowiedzią Eryk mruknął tylko oznajmiająco, jakby w ten sposób kazał mu mówić dalej.
 - W sumie to wszystko co miałem ci do przekazania. Masz może jeszcze jakieś pytania?
 - Jedno. Dlaczego zmieniłeś się akurat w ten, a nie inny sposób?
 - Więc jak już wspominałem, wszystko co robisz wpływa na mój wygląd - przytoczył swoją poprzednią wypowiedź, by ją rozwinąć - a każda zmiana ma inną przyczynę. Na przykład oczy, widzisz? - W tym momencie lekko uniósł głos i jakby z pretensją spojrzał na Eryka, jednocześnie wskazując palcem na jedno z nich.
 - Yhm… - przytaknął z lekkim strachem, podobnym do tego, który go nękał gdy spojrzał na nie za pierwszym razem. Wątpił, czy kiedykolwiek przyzwyczaiłby się do ich widoku.
 - Wiesz czemu są czerwone, a nie niebieskie, tak jak narysowałeś? - spytał, nawet nie mrugając, wciąż patrząc na przestraszonego Eryka.
 - Nie. - Machnął przecząco głową.
 - Nie pamiętasz gdzie wędrował twój wzrok gdy szedłeś gdziekolwiek? Wiem dobrze, że chciałeś, żeby wszystkie były twoje. - Zaskrzeczał szyderczo. - Chociaż twoje podejście do pieniędzy…
Tym razem Eryk mógł bez problemu określić, że to był śmiech. Śmiech, który sprawił, że ciarki przebiegły całe jego ciało.
 - To właśnie przez to - powiedział, kiedy udało mu się powstrzymać śmiech. - Często pewnie czułeś się przez to zawiedzony? - spytał z udawaną troską. - Poniżali cię przez to - powiedział, próbując mówić jak do dziecka, co w sporym stopniu uniemożliwiał mu jego głos.
 - Wiem, jak bardzo się starałeś, żeby nie było widać twojej rozpaczy. Często tu przenosiłeś wszystko, czego się bałeś. Byłeś na tyle głupi, że nie potrafiłeś nawet tu cieszyć się życiem. A tyle razy ci mówiłem, „uspokój się przed snem, to nie służy dobrze”.
 - To byłeś ty? - przerwał mu do tej pory niezbyt mile traktowany Eryk.
 - A co ty myślałeś, że sumienie to taki mały duszek co ci gada koło ucha? - Zaśmiał się po raz kolejny.
 - Widzę, że wierzysz zbyt bardzo w to, co mówią ludzie.
 - Ehh… - Eryk chciał się zaśmiać, lecz prawda powiedziana przez jego Stróża była na tyle bolesna, że śmiech ustąpił miejsca westchnieniu.
 - Wiesz? - Postanowił kontynuować to co chciał powiedzieć. - Może masz rację. Jednak co to ma do rzeczy?
 - Tak naprawdę niewiele. Jednak teraz… teraz możesz jedynie polegać na moim zdaniu, którego i tak nie mogę ci wyjawić. Tu nie ma nikogo, kto mógłby pomóc ci w podejmowaniu decyzji.
© Halucynowaa | WS | X X X