niedziela, 27 grudnia 2015

Ona



Widziałem skórę węża
Cała jej szyja była połączona z nią
Niczym mutualizm, on daje kreskę pod "piękno"
A ona pokazuje mu świat z najlepszego widoku
Jaki można sobie wymarzyć – widoku kreski pod pięknem
A może to był wąż? Nie wiem...


Widziałem krew pod jej wargami
Która chciała wyjść na zewnątrz, mówiąc
"Oto ja, przelana za wszystkich, niegdyś
Teraz znowu się przelewam, by zmienić
Biel, czerń i ukrytą burę w siebie
By były czerwienią, czerwienią i czerwienią...
By były mną", lecz została w środku
By być wewnątrz piękna


Widziałem śnieg na jej włosach
Biel działała na oczy
Nie tylko moje, ale jej również
Niczym widok szpilki tuż przy sercu


Widziałem w nich głębię
Niezmierzoną, a zarazem pustą
w każdym calu swojej zamkniętej pełni
Tak piękną. Tak szczerą. Tak martwą.


Widziałem zmienność
Kontrast jej włosów i brwi ujawnił
Że jest zmienna, że jest udawana
Że nie jest sobą, a zarazem nie jest kimś
Jest nikim... Jak to, co odbija lustro...

czwartek, 24 grudnia 2015

Pokój - Część 1



                Wstałem. Chłód powietrza zaczął dawać mi się we znaki. Zdziwiłem się, gdyż wszystkie okna i drzwi były pozamykane. Klimatyzacja również była wyłączona. Lekki niepokój ogarnął mój umysł. Wszystko można logicznie wytłumaczyć, ale to lekka przesada. Moje zdolności detektywistyczne nie są na tyle rozwinięte, bym mógł rozwiązać tą zagadkę.
                Ruszyłem w stronę, z której napływały podmuchy. Każdy centymetr pomieszczenia wydawał się zmieniać co chwilę, od nieistotnych zmian, jak zmiana ilości słońca wpadającego do środka, po zanikanie koloru ścian, szarzenie obrazów, jak i zupełne zanikanie w nich farby. Stanąłem w miejscu. Cały w strachu chciałem wykonać krok w przód, lecz nie mogłem. Teraz zrozumiałem, co oznacza paraliżujący strach. To co się działo w tym pokoju… TO NIE JEST NORMALNE. Nie umiałem tego określić. Określenie „dziwne” zdecydowanie nie oddawało powagi sytuacji. Z każdym krokiem pokój się starzał… Kurwa, jeśli ktoś to umiał wytłumaczyć, to tą osobą nie byłem ja. Stałem tak sparaliżowany strachem, obserwując zmiany jakie zaszły w pokoju. Okna, które przed chwilą dopełniały wygląd pomieszczenia, teraz były jakby powybijane, choć nie wyglądało na to, że ich krawędzie mogłyby skaleczyć. Podłoga, przed chwilą obłożona ciemnoniebieskim dywanem w tym momencie była pusta i zdecydowanie spróchniała. Widać było, że każdy niepewny krok mógł spowodować jej załamanie. Drzwi… W tym momencie zostały po nich jedynie framugi. A raczej to, co z nich zostało, o ile można było to nazwać pozostałościami. Mimowolnie cofnąłem się kilka kroków. Czułem, jak całe ciało drżało od uderzeń serca. Ponownie zmierzyłem wzdłuż i wszerz całe pomieszczenie. Każdy kąt coraz bardziej pustoszał, wszystko stawało się coraz bardziej zniszczone. W ścianach powstawały dziury, których wygląd wskazywał na to, że nie mogą przejść na wylot, zostając wewnątrz pokoju. Wbrew sobie zrobiłem krok w przód, potem kolejny… i kolejny. Strach przestawał być dla mnie problemem. Nie znikł zupełnie. Coś wewnątrz mnie zakazywało mi kolejnych ruchów, lecz nie miałem zamiaru słuchać. Był to teraz tylko tępy i nieistotny ból, który bez skutku chciał pozbawić mnie władzy nad sobą. Szedłem coraz pewniej, a muśnięcia na mojej twarzy stawały się coraz silniejsze,  choć sam nie wiem, czy naprawdę je czułem. Może to wymysł mojej wyobraźni? To co było wokół mogło być jedynie… złym snem, który widziałem nie śpiąc…     
                Zamknąłem oczy. Starałem się zrozumieć szept, który niósł ze sobą wiatr. Mimo, że w pomieszczeniu najbardziej słyszalne było bicie mojego serca i nie rozumiałem nic, teraz byłem pewien, że słyszę konkretne słowa. Zwolniłem krok. „Mały” - brzmienie wiatru niosło ze sobą to słowo. „Słaby” - kolejny dotyk wiatru obił się o moją twarz. „Ślepy” - ostatni szept rozpłynął się szybciej niż się pojawił. Pewność siebie zniknęła. Każdy kolejny krok był coraz trudniejszy, mimo to szedłem dalej. Niewielkie pomieszczenie dłużyło się niemiłosiernie. Krok za krokiem coś wewnątrz mnie kazało mi iść dalej i dalej. Podmuchy nie były już odczuwalne, tak samo szepty. One też zniknęły, a ja, sam nie wiem czemu szedłem w stronę pustej ściany. Odwróciłem głowę. Ponownie patrząc na zegar dostrzegłem tą samą godzinę co wcześniej. Po chwili wróciłem głową do pierwotnej pozycji. Ten moment na pewno zapadnie na długo w mojej pamięci. Sam nie wiem czym było to… coś stojące przede mną. Czerń i czerwień oczu przerażała, spalone ciało odrażało, a kości zamiast palców… Tego było za wiele dla mnie. Odwróciłem się… chciałem uciekać, lecz poczułem na szyi uścisk. Kościste palce mocno trzymały, lekko podduszając. Nie wytrzymałem. To było ponad moje siły. Tracąc je osunąłem się na podłogę, gubiąc także gdzieś przytomność. Zemdlałem...

*******

I znowu się udało. Kolejny rysunek od Yufustish'a. Czy warto było czekać? Moim zdaniem warto. Kolejny raz przełożył moje słowa na papier w wielkim stylu. Kolejny kawał doskonale wykonanej pracy.

A tak poza tym. W związku z tym, że od dwóch godzin już mamy gwiazdkę, chciałbym wam życzyć tylko spełnienia się życzeń z poprzednich lat. Nie lubię powtarzać po innych, ani nie będę dokładał kolejnych punktów na długiej liście niespełnionych marzeń...

P.S W niedługim czasie na blogu pojawi się wpis, dotyczący Harrego Pottera. A jaki? Na pewno nie będzie to jakieś fanfiction, ani dalsze losy. Po prostu uważam, że należy tą książkę pokazać z innej perspektywy niż fani i kościół.  Myślę, że będzie to małe urozmaicenie. Ot takie ziarenko piasku wśród kolejnych opowiadań.

środa, 16 grudnia 2015

Pokój - Wstęp



    Leżąc na ławce nie mogłem zebrać myśli. Wszystko postanowiło się zawalić w jednym momencie: dom, rodzina, znajomości. Wszystko teraz stanowiło odrębny świat. Czy prawdziwy? Sam nie wiem. Może po prostu starałem się odpychać to wszystko, co kiedyś było moim priorytetem. A może to już naprawdę inny świat?
    Przemyślenia starały się wywołać wielki wybuch wewnątrz mojej czaszki, by wydostać się na zewnątrz. Nagle po mojej twarzy przeciągnęła się smuga zimnego powietrza… po chwili druga. Otworzyłem oczy, a podnosząc się rozejrzałem po pomieszczeniu. Okna w budynku były pozamykane, drzwi również. Przetarłem oczy i spojrzałem na zegar. Była dokładnie pierwsza osiemnaście, a najcieńsza wskazówka zbliżała się do magicznej bariery sześćdziesięciu sekund. Położyłem się znowu. Mimo lekkiej depresji, jaką wywoływały we mnie te myśli polubiłem je. Nie dawały mi motywacji. Nie sprawiały też, że czułem się lepszy, ani gorszy. Po prostu były. Podobnie do mnie. Nie robiłem nic, po prostu byłem, zatruwając życie tym, którzy mnie kochali.
    Znów poczułem zimno, tym razem wyraźniejsze. Było jednak mi ono obojętne, nie obchodziło mnie. Liczyłem się ja, moje myśli i nic poza tym. Muśnięcia były coraz mocniejsze, a każde obijało się w moich uszach jak szept. Czy się układał w słowa? Nie… Chyba nie. Był to pewnie tylko efekt mojego zadręczania się wszystkim, co mnie otacza. 

-x-x-x-x-x-

W tym miejscu chciałbym podziękować twórcy rysunku, który zwie się Yufustish. Dziękuję za czas, który poświęcił, by go stworzyć, a także za to, że na kawałku papieru umieścił to, co u mnie zajęło kilka stron w zeszycie. Kawał dobrej roboty. Naprawdę spory kawał. 


środa, 2 grudnia 2015

Kavar - Część 6, Białe Ściany




 - Co jest? - mruknął sam do siebie, nie mogąc przez dłuższą chwilą zgrać w całość wszystkich zmysłów.
Słyszał w głowie głośne buczenie, które doprowadzało go do szału. Mimo, że z każdą sekundą było coraz słabsze wciąż czuł, że jego umysł nie wytrzyma tak silnego bólu. Delikatnie otworzył oczy. Otoczenie było zdecydowaną odwrotnością tego, co widział gdy miał je zamknięte. Mrugnął. Buczenie w głowie nie było już jedynym dźwiękiem jaki słyszał. W tle rozpoznawał jakąś rozmowę, jednak nie mógł określić gdzie. Mrugnął ponownie. Wszystko wokół powoli  zaczęło przybierać właściwe kształty, choć nadal nie mógł jednoznacznie stwierdzić gdzie się znajduje.
 - Stróżu? - mruknął z ostrą chrypą, mając nadzieję że usłyszy jego  głos.
Nadal nie słyszał nic, co potrafiło jednoznacznie przebić się przez buczenie
 - Stróżu? – powtórzył.
Odpowiedzi nadal nie było. W zamian poczuł ciepły wiatr przy policzku. Co chwila go uderzała ta sama fala powietrza. Mimo otwartych oczu nie mógł dostrzec, skąd biorą się podmuchy. Coś kapnęło mu na policzek. Przez buczenie usłyszał szlochanie. Po chwili także co chwilę powtarzane jego imię.
 - Mamo, czy to ty? - zapytał, mimo że nie był pewien, że to ona.
Denerwujące dźwięki zaczęły cichnąć coraz szybciej. Wzrok również nagle zaczął się wyostrzać.
 - Tak synku, jestem tu. - Nic nie stało na przeszkodzie, by mógł to usłyszeć.
 - Bądź moim Aniołem Stróżem…

-x-x-x-x-x-x-x-x-

Jako że przez cały czas nie pisałem nic, co mogłoby nawiązywać do którejkolwiek części opowiadania, postanowiłem przy zakończeniu tego krótkiego fragmentu dodać coś od siebie.
Ktoś mi powiedział po przeczytaniu tego, że to opowiadanie nie pokazuje nic. Nie ma w nim pokazanego strachu, fascynacji. Nie pokazuje też tego co nas otacza, ani tego, co jest najważniejsze. Nie widać w nim miłości, ani obojętności innych wobec nas.
Cóż mogę dodać. Jeśli myślisz że to prawda...

PRZECZYTAJ PONOWNIE, tym razem patrząc głębiej.
© Halucynowaa | WS | X X X