Wokół szarość. Widział ją doskonale.
W każdym calu widział mieszaninę wszystkich odcieni, które tworzyły idealnie
szarą barwę. Nic nie miało innego koloru.
Kolejne lustro stało przed nim. Na
początku jakieś zmatowiałe, lecz po chwili zaczęło dokładnie odbijać
rzeczywistość. Wtedy dostrzegł, że jedyne żywe barwy w tej otchłani tworzą jego
samego. No i jakiś obłok koło niego… Jakby zielony, jednak mocno zmieszany z
szarością. Z wolna zaczął on przybierać kształt, z początku dziwny. Mimo to wciąż
się zmieniał, dążąc do właściwego mu kształtu. Na początku zaczął dostrzegać
kończyny. Aż dziwne, że mogły być tak dziwnie krótkie. Zupełnie jakby ich nie
było. Potem zaczął się formować korpus. Oślizgła skóra oplatała całe ciało
tego… czegoś. W końcu wszystko się zrosło. Tworzyło jedną całość, wokół której
zaplótł się metalowy pancerz. Postać spokojnie opadła na ziemię i stanęła na
równych nogach. Eryk odwrócił wzrok. Nie czuł strachu. Nie wiedział czemu wciąż
był mu tutaj obcy. A przecież tyle razy powinien nie wytrzymać… To było coś
innego…
Dziwne coś zaczęło chodzić wokół,
lecz nie było widać, żeby choć w maleńkim stopniu zwracało uwagę na Eryka. Ten jakby
w geście obojętności zaplótł ręce wokół siebie. To miało nadawać mu arogancji,
którą kiedyś wyćwiczył.
- Eryk. – Lekkie syknięcie uciekło z ust
wężowatej istoty. - Pamiętam jednego… Hmm… Eryś – mówił do siebie, nawet nie
kierując wzroku w jego stronę.
Nerwowe potrząśnięcie głową zdawało się mówić samo za siebie.
Z trudem opanowywał wzrok. Czemu, u licha to coś bawi się tak, jakby go nie widziało?
- Znany ze śmiałości siebie – ciągnął, jakby wyczytywał
kolejne podpunkty jakiejś listy. – Zawsze stał z boku i zwracał tylko uwagę na
szczegóły. Średniak we wszystkim.
Eryk ukrywał zdumienie. Skąd on to
wie? Czy siedząc w jego głowie to coś potrafi widzieć go z innej perspektywy? I
czemu nie potrafił zaprzeczyć jego słowom? To zaczynało być chore. Zbyt chore.
Jednak czekał. Czekał, próbując opanować drżenie rąk i oddalić się od tej
śmiesznej inkwizycji.
- Ciekawe, co byś osiągnął, gdybyś widział
tak, jak wszyscy. – W lustrze Eryk widział, jak postać się zatrzymuje i patrzy
na niego, tak jakby oczekiwało odpowiedzi.
Zaskoczył go. Nie wiedział, co
powiedzieć. Czuł się rozbrojony. Wydawał się nawet dla siebie być
niewidzialnym, a teraz miał odpowiedzieć na pytanie, które nigdy nie miało być zadane.
Był wściekły, że redukuje go do roli dziecka, które nie posiada zdania w żadnej
kwestii.
- Więc tak, Eryk. Licha ptaszyna, którą
obchodzi tylko on i która teraz udaje twardą. No i myśli, że nie wie, co tu
robi. – Ponownie spojrzał na niego, czekając na odpowiedź, mimo że nie zadał
żadnej odpowiedzi. – Nie mylę się? Prawda?
- Tak – odpowiedział Eryk z lekka przełykając
siłę mimo woli.
- A więc sam się mylisz? Tyle lat prób i
błędów, by ich nie popełniać, a tu nagle taka wtopa?
- Nie powiedziałem tego.
- Doprawdy?
Czyżby to
była gierka słowna?
- Spytałeś czy wiem, co tu robię.
Odpowiedziałem, że nie. Bo tak właśnie uważam. – Starał się trzymać nerwy na
wodzy. Tak jakby czuł, że musi kontrolować się cały czas, żeby nie dać się
wplątać w jakąś pułapkę. A może tu ma podjąć jakąś decyzję?
- Ach… - powiedział ze spokojem. – Miło, że mi
to wyjaśniłeś. Eryś.
To była przesada. Czemu każdy używa
tego zdrobnienia?!? Czuł się jak na przesłuchaniu. Ale nie. Nie pozwoli, żeby
wyprowadził go z równowagi.
- Więc powiedz mi, Eryku, który uważa, że nie
wie co tu robi – wyraźnie zaakcentował. - Czyżby twoja… Ekm… Obsesja sprawiała
ci frajdę?
Obsesja? Jaka obsesja? O czym on
mówi? Czyżby próbował zniszczyć go psychicznie, żeby ot tak po prostu znaleźć
odpowiedzi na swoje wątpliwości? A może to sprawiało mu jakiś nieokreślony
rodzaj przyjemności?
- Jaka obsesja. O czym ty mówisz?
- Jak ona miała… Jamajka… Nie. – Zdawał się
znowu nie widzieć Eryka. – Oh, Jessica – powiedział po chwili bez jakichkolwiek
uczuć.
- Nie – powiedział, starając się znormalizować
swój głos.
Podniósł
głowę, spoglądając w lustro. Ich wzrok spotkał się. Czerń oczu zdawała się
wiercić dziurę w czaszce Eryka. Tak jakby miało to sprawić, że straci panowanie
nad sobą.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Skomentuj, jeśli chcesz coś napisać. To nie gryzie