niedziela, 17 września 2017

My - Rozdział X

                Wokół szarość. Widział ją doskonale. W każdym calu widział mieszaninę wszystkich odcieni, które tworzyły idealnie szarą barwę. Nic nie miało innego koloru.
            Kolejne lustro stało przed nim. Na początku jakieś zmatowiałe, lecz po chwili zaczęło dokładnie odbijać rzeczywistość. Wtedy dostrzegł, że jedyne żywe barwy w tej otchłani tworzą jego samego. No i jakiś obłok koło niego… Jakby zielony, jednak mocno zmieszany z szarością. Z wolna zaczął on przybierać kształt, z początku dziwny. Mimo to wciąż się zmieniał, dążąc do właściwego mu kształtu. Na początku zaczął dostrzegać kończyny. Aż dziwne, że mogły być tak dziwnie krótkie. Zupełnie jakby ich nie było. Potem zaczął się formować korpus. Oślizgła skóra oplatała całe ciało tego… czegoś. W końcu wszystko się zrosło. Tworzyło jedną całość, wokół której zaplótł się metalowy pancerz. Postać spokojnie opadła na ziemię i stanęła na równych nogach. Eryk odwrócił wzrok. Nie czuł strachu. Nie wiedział czemu wciąż był mu tutaj obcy. A przecież tyle razy powinien nie wytrzymać… To było coś innego…
            Dziwne coś zaczęło chodzić wokół, lecz nie było widać, żeby choć w maleńkim stopniu zwracało uwagę na Eryka. Ten jakby w geście obojętności zaplótł ręce wokół siebie. To miało nadawać mu arogancji, którą kiedyś wyćwiczył.
 - Eryk. – Lekkie syknięcie uciekło z ust wężowatej istoty. - Pamiętam jednego… Hmm… Eryś – mówił do siebie, nawet nie kierując wzroku w jego stronę.
Nerwowe potrząśnięcie głową zdawało się mówić samo za siebie. Z trudem opanowywał wzrok. Czemu, u licha to coś bawi się tak, jakby go nie widziało?
 - Znany ze śmiałości siebie – ciągnął, jakby wyczytywał kolejne podpunkty jakiejś listy. – Zawsze stał z boku i zwracał tylko uwagę na szczegóły. Średniak we wszystkim.
            Eryk ukrywał zdumienie. Skąd on to wie? Czy siedząc w jego głowie to coś potrafi widzieć go z innej perspektywy? I czemu nie potrafił zaprzeczyć jego słowom? To zaczynało być chore. Zbyt chore. Jednak czekał. Czekał, próbując opanować drżenie rąk i oddalić się od tej śmiesznej inkwizycji.
 - Ciekawe, co byś osiągnął, gdybyś widział tak, jak wszyscy. – W lustrze Eryk widział, jak postać się zatrzymuje i patrzy na niego, tak jakby oczekiwało odpowiedzi.
            Zaskoczył go. Nie wiedział, co powiedzieć. Czuł się rozbrojony. Wydawał się nawet dla siebie być niewidzialnym, a teraz miał odpowiedzieć na pytanie, które nigdy nie miało być zadane. Był wściekły, że redukuje go do roli dziecka, które nie posiada zdania w żadnej kwestii.
 - Więc tak, Eryk. Licha ptaszyna, którą obchodzi tylko on i która teraz udaje twardą. No i myśli, że nie wie, co tu robi. – Ponownie spojrzał na niego, czekając na odpowiedź, mimo że nie zadał żadnej odpowiedzi. – Nie mylę się? Prawda?
 - Tak – odpowiedział Eryk z lekka przełykając siłę mimo woli.
 - A więc sam się mylisz? Tyle lat prób i błędów, by ich nie popełniać, a tu nagle taka wtopa?
 - Nie powiedziałem tego.
 - Doprawdy?
Czyżby to była gierka słowna?
 - Spytałeś czy wiem, co tu robię. Odpowiedziałem, że nie. Bo tak właśnie uważam. – Starał się trzymać nerwy na wodzy. Tak jakby czuł, że musi kontrolować się cały czas, żeby nie dać się wplątać w jakąś pułapkę. A może tu ma podjąć jakąś decyzję?
 - Ach… - powiedział ze spokojem. – Miło, że mi to wyjaśniłeś. Eryś.
            To była przesada. Czemu każdy używa tego zdrobnienia?!? Czuł się jak na przesłuchaniu. Ale nie. Nie pozwoli, żeby wyprowadził go z równowagi.
 - Więc powiedz mi, Eryku, który uważa, że nie wie co tu robi – wyraźnie zaakcentował. - Czyżby twoja… Ekm… Obsesja sprawiała ci frajdę?
            Obsesja? Jaka obsesja? O czym on mówi? Czyżby próbował zniszczyć go psychicznie, żeby ot tak po prostu znaleźć odpowiedzi na swoje wątpliwości? A może to sprawiało mu jakiś nieokreślony rodzaj przyjemności?
 - Jaka obsesja. O czym ty mówisz?
 - Jak ona miała… Jamajka… Nie. – Zdawał się znowu nie widzieć Eryka. – Oh, Jessica – powiedział po chwili bez jakichkolwiek uczuć.
 - Nie – powiedział, starając się znormalizować swój głos.
Podniósł głowę, spoglądając w lustro. Ich wzrok spotkał się. Czerń oczu zdawała się wiercić dziurę w czaszce Eryka. Tak jakby miało to sprawić, że straci panowanie nad sobą.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Skomentuj, jeśli chcesz coś napisać. To nie gryzie

© Halucynowaa | WS | X X X