Znowu lustra. Ponownie sceneria, w której centrum
znajdował się Anioł Stróż. Wydawał się on tak jakby nieobecny pośród nicości,
jaka ich otaczała. Eryk podszedł do niego niemal wgapiając w jego oczy. Były
puste, mógł wręcz powiedzieć – martwe.
- Halo. – Pomachał mu lewą ręką przed twarzą,
chcąc w ten sposób przywrócić go do możliwości ruchowych. – Jesteś tu?
Zero
odpowiedzi. Stróż jak stał tak stał, niczym potraktowany wzrokiem bazyliszka,
ze wzrokiem wbitym w pustą przestrzeń – obojętnym niczym Piłat podczas umywania
rąk.
Chwila oczekiwania nie poskutkowała.
Nadal był nieruchomy, a lustro pokazywało obojętne postacie. Jednak, coś w nich
było nie tak. Były inne niż przedtem. Szare. Zupełnie szare. Nie było tam
błękitu, zieleni, czerwieni ani innych barw. A może to dlatego znieruchomiał.
Coś jest w tym lustrze, co stopuje wszelkie życie tutaj. Może to one są powodem
tego, że on sam jest zamknięty wewnątrz swoich myśli. Może warto spróbować… A
jeśli jednak to one sprawiają, że to miejsce istnieje? Nie… przecież wcześniej
ich nie było.
- Siedem lat, powiadają… - powiedział,
rozglądając się w pobliżu.
Kilka
kroków przed nim leżał łom. Mógłby sobie dać rękę uciąć, że jeszcze sekundę
temu nie było nic wokoło. Podszedł. Schylając się po niego niemal słyszał, jak
każda z kości wydaje głośny dźwięk łamania się. Dopiero w tym momencie odczuł,
jak bardzo jest zmęczony. Nie miał ani sekundy odpoczynku, a zdawało mu się, że
przebywa tu wieki.
Przedmiot, który znalazł teraz leżał
w jego dłoni. Zdawał się być dość wiekowy. Ciężki metal drapał go rdzą po
wewnętrznej stronie dłoni. Było to bardzo nieprzyjemne uczucie. Czuł, jakby starał
się rozerwać jego dłoń na pół. Spojrzał na niego. Skrawki koloru mleczu
mieszały się z rdzą, dając efekt iluzji wesoło połyskującego w nocy ognia z
ogniska.
- Mówisz, że muszę podejmować dobre decyzje. –
Niemal pytającym tonem zwrócił się w stronę Stróża. – Oby ta była jedną z
lepszych – powiedział, po czym cisnął łomem w zwierciadło.
Zdawało się,
że lustro wchłonęło narzędzie, nie robiąc sobie nic z zamierzeń Eryka. Tafla
lustra była niewzruszona na siłę i ciężar łomu. Tak jakby nie istniało, było
złudzeniem, że stoi na jego drodze. Tak jakby łom po prostu minął się z nim w
przestrzeni. Tak jakby… tak jakby nie istniało.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Skomentuj, jeśli chcesz coś napisać. To nie gryzie