- Starzejesz
się. – Delikatny niczym wiatr głos otarł się o jego uszy. – To nie ten sam,
stary, dobry władca. Teraz ja mam kontrolę.
- Czego chcesz? – Padła odpowiedź. Spokojna
odpowiedź.
- Ja? – Teraz wypowiedź była słyszana tak,
jakby rozmówca stał tuż przed nim. – Chcę tylko jednej, małej przysługi. Oddaj
mi go!
- Nie będziesz miał nad nim żadnej władzy.
Wiesz to. – Delikatnie podniósł głos.
- Nad nim nie… Ale nad tobą…
- NIE!!! – Ryknął na niego, po czym dodał
przez zaciśnięte zęby: – Mną też się nie posłużysz!
- Mówisz? Zniszczyłem twój pokój. Spaliłem
razem z nim Mary. To za mało? Następny możesz być Ty, liderku – rzekł z
lekkością w głosie, tak jakby mówił o grillowaniu. – Nie zapominaj, kto
pozwolił ci siedzieć tutaj spokojnie. Na tej twojej… ławeczce.
- Nie wiem jak się tu dostałeś, ale możesz
jedynie zniknąć. Gdy ja zginę, zginie wszystko. Tyle ci wystarczy? A może po
prostu jesteś na tyle tępy, że nie potrafisz stwierdzić sam, w jakie gówno
wdepnąłeś? Mnie nie pokonasz.
Jako odpowiedź zabrzmiał jedynie śmiech. Echo
odbijało się od wszystkich ścian nie chcąc nigdzie zniknąć. Zegar wiszący na
ścianie jakby oszalał, co chwila zmieniał tempo, w jakim pokazywał godziny.
- Mówisz, że tak pogrywasz? Pozbyłem się
ciebie raz. Myślisz, że znowu tego nie zrobię?
- Ja? Zniknąłem? Zawsze tu byłem. To ty
myślisz, że możesz cokolwiek zmienić. On jest stracony, tak jak ty.
- Nie ja. Ty. – Mówiąc to spojrzał na niego
niczym kapłan odprawiający czarną mszę na ofiarę.
Nienawiść
sączyła się ze spojrzeń ich obu, jakby walka na spojrzenia miała zabić jednego
z nich. Coś jak aura, która starała się połączyć ich w jedną całość.
- Zamilcz czarny koźle. – Ostatnie słowa stały
się przeszłością, znikając w kręgu echa.
Teraz
w pokoju został tylko jeden. Klęczał pośrodku, chowając twarz w rękach. Nie
płakał. Nie potrafił...
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Skomentuj, jeśli chcesz coś napisać. To nie gryzie