poniedziałek, 25 stycznia 2016

Pokój - Część 2



                Ja żyję? Chyba tak. Słyszałem, choć wokół mnie była cisza. Widziałem, choć bałem się otworzyć oczu. Czułem… Czułem jedynie przyjemne ciepło. Nie zaznałem go nigdy wcześniej. Położyłem dłoń na ziemi, chcąc się podnieść. Była zimna. Wstając ostatkiem sił otworzyłem oczy. Kolejna istota była w pobliżu. Nie bałem się. Wiedziałem, że nie muszę. Po prostu to wiedziałem. W błękicie tych oczu widziałem bezpieczeństwo. Tylko to. Mogłem odejść. Mogłem też opuścić to chore miejsce w którym byłem. Jednak zostałem. Postać była zbyt piękna, bym mógł uciec. Czy to głupota? Tak. To bez celu. Stać, patrząc w oczy czemuś, czego nie powinno się widzieć. Jednak… Nie potrafiłem. Nie potrafiłem oderwać wzroku. Czułem, jak nasz wzrok się krzyżuje, spotyka po drodze, witając ze sobą i biegnąc dalej. 
„Kim jesteś?” - spytałem, choć moje oczekiwania odpowiedzi zostały po chwili stłumione. Postać milczała. Czułem, że ja też powinienem. A może nie? Burza myśli rozpętała się na nowo. Trafiany co chwilę kolejnymi piorunami przestałem zwracać uwagę na wszystko. Wszystko, co było dalej, niż moja skóra przestało właśnie istnieć, mimo, że wciąż mogłem tego dotknąć, poczuć… zobaczyć, a słuch nie dawał o tym zapomnieć. Znów poczułem ciepło. Obraz, który oczy wpuszczały do głowy zaczął zmieniać położenie. Czułem się wyższy. O wiele wyższy. Wszystko mi mówiło, że mogę wszystko. Spojrzałem w stronę dziwnej piękności. Zrobiła kilka kroków w moją stronę. To dobrze? Nie wiem… Ten strach w jej oczach… Coś mi podpowiadało, że robię coś złego. Rozejrzałem się. Na zegarze była ósma dwadzieścia sześć.  Kilka sekund i minuta odeszła w niepamięć, a ja opadłem na ziemię. Spojrzałem w górę. Wszystko z tej perspektywy wyglądało znajomo. Kolory ścian, liście poruszające się za oknem… Wszystko teraz było takie żywe. I ten wiatr… Jakbym go skądś znał… 
„Słaby… Martwy…” -wyraźne sylaby układały się w słowa, gdy nagle pojawił się on. Nie mogłem nic zrobić. Przez załzawione ze strachu oczy widziałem… Właściwie nie wiem co widziałem… Czym szybciej je otarłem, choć to nie na wiele się zdało. Przetarłem je jeszcze raz. Tym razem widziałem wyraźnie. Jednak ten obraz był zupełnie inny, niż ten, zanim poczułem wiatr. Wszędzie był ogień. To, co działo się wokół… Nie czułem gorąca, a języki ognia, mimo że mnie dotykały nie robiły mi krzywdy. Nerwowo zacząłem się rozglądać, mając nadzieję zobaczyć błękit. Po bardzo krótkiej chwili ujrzałem. Ona płonęła. ONA PŁONĘŁA! Jako jedyna w tym pomieszczeniu naprawdę płonęła! Rzuciłem się w jej stronę. Nie pokonałem kilku metrów, gdy poczułem coś twardego na ramieniu. Coś, co mnie zatrzymało. Spojrzałem w tył. Czerwień… Czerń… Nie bałem się już tego. Widziałem w tym cząstkę siebie. Prawdziwą cząstkę siebie, podczas gdy w błękicie widziałem… Właśnie… Nic nie widziałem. Tylko błękit. Znów obróciłem głowę, patrząc na zegar. Dziewiąta jeden. Dwie sekundy do dziewiątej dwa. „Żegnaj” powiedziałem w stronę, w której widziałem resztę błękitu, który obserwowałem, póki nie zniknął. Patrzyłem jeszcze kilka minut w ten punkt. Obróciłem się, czerpiąc przyjemność z czerwieni źrenic. Obraz błękitnookiej był wciąż obecny w mojej głowie. Lecz ona znikła… On jest teraz wieczny

7 komentarzy

  1. Wow. Naprawdę lubię ten tekst. Jest taki jasny i niejasny jednocześnie. A główny bohater w moim przekonaniu ma jakieś zaburzenia psychiczne.
    Coś w stylu... Bohater jest prześladowany. Poznaje osobę, która jako jedyna jest dla niego miła. Stają się przyjaciółmi. Bohater zrobiłby wszystko dla swojego przyjaciela. Błękitnooka postać jest wcieleniem także jego radości. Wtedy okazuje się ona być fałszywa, zdradza bohatera. Wszystko się wali. No, jakoś tak to sobie wyobrażam. Ale mój bohater jest trochę upośledzony, bo chyba jest masochistą xD A tak na serio to żyje jedynie dzięki pamięci o swoim dawnym przyjacielu, dzięki temu nie myśli o tym, jak bardzo cierpi.
    (No ładnie, Karolinko, starasz się filozofować, ale ci to nie wychodzi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, w końcu się dowiedziałem jak masz na imię.

      A jeśli ci powiem, że to wszystko dzieje się w głowie głównego bohatera?

      Usuń
  2. Wow *^*
    Człowieku, ja nie wiem jak Ty to robisz, ale z całego serca Cię podziwiam.
    Iii... Ja mam chyba jakiś fetysz ze śmiercią, niebem, piekłem, ogólnie - Dead End.
    Jakaś osoba - nie pamiętam już, czy płeć była "ujawniona" ^^" - umiera. Po śmierci spotyka... anioła? Samego Boga? W każdym razie, nic wobec tej spotkanej osoby, "błękitu" jak to określiłeś, nie czuje, nie odnajduje w niej siebie. Kiedy się odwraca, widzi szatana. Albo jakiegoś innego złego ducha. Albo odzwierciedlenie jego duszy, może spojrzał w lustro gdzie zobaczył samego siebie? W każdym razie, osoba, którą zobaczył wydała mu się bliższa od tej pięknej postaci. Kiedy ta to zobaczyła, spłonęła - może to była jej przegrana, może po prostu miała być jakaś próba dla zmarłej duszy bohatera. Akcja mogłaby się dziać gdzieś pomiędzy niebem a piekłem, w czyśćcu. No naprawdę... Jak to teraz napisałam, to mam jeszcze jedną teorię ;-;
    Na serio nie wiem, jak Ty to robisz. Ja nie potrafię czegoś napisać, nie wyobrażając sobie tego wcześniej w myślach, nie obserwować akcji w głowie, w dodatku jestem zwolenniczką opisów wszystkiego - wyglądu, uczuć, miejsc, co tam jeszcze jest... Więc nie wiem może Ty też tak masz, tylko całą wizję zostawiasz dla Siebie, a czytelnikom prezentujesz zaledwie małą część, po czym śmiejesz się z naszych prób odgadnięcia ;w;
    Albo nie wiem. (Ale gdyby Kasia umiała tak pisać, na pewno by to wykorzystała by podbudować swoje ego i czuć się od kogoś lepszą XD)
    No to co... Wyczekuję Kavara (już sama zapomniałam, czy będziesz to kontynuował czy już projekt zakończony ;-;) i kolejnej części, jeśli będzie ^o^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kavar już skończone. To opowiadanie też już uważam za zakończone. W najbliższym terminie będę wstawiał kolejne opowiadanie, które opowiada tą samą historię, co w Kavar i Pokój. Mogę jedynie zaspojlerować, że tym razem wszystko się będzie działo w świecie realnym.
      A na chwilę obecną piszę kolejne opowiadanie, w którym postaram się nawiązać, albo rozwinąć oba opowiadania, które są do tej pory na blogu. W każdym razie - sam się boję tego, co wyjdzie(m.in wyjaśni się kwestia imienia Anioła Stróża :))
      Ale dobra, starczy spoilerów xD

      I jak zwykle powiem, że masz ciekawe teorie, jednak są odległe od tego, co miałem na myśli pisząc to opowiadanie(podpowiem, że zegar tu odgrywa większą rolę, niż się mogłoby wydawać)

      Usuń
    2. No ja wiem, że źle główkuję ;-;
      A o zegarze zapomniałam, nie mam na niego pomysłu. ;-;
      Ale to moja wina?! Nie, to wszystko Twoja wina! Ty zły człowieku, nawet nie wiesz, na jakie rozkminy narażasz mój mózg. X'D
      Ale nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kolejne teksty.
      Zobaczysz, jeszcze wymyślę o co w tym wszystkim chodzi!

      Usuń
  3. Jestem jeszcze bardziej zaskoczona (Twoim) artystą od rysunków. Po prostu łał. To coś, co czuję.

    Przydałyby się wcięcia akapitowe, o wiele częstsze, bo ta ściana, tama tekstu mnie mentalnie uderzyła w twarz.

    I znowu błękit oczu... Miłe nawiązanie, choćby przypadkowe.

    To jakiś sen? Opowieść, którą bohater wymyślił, by radzić sobie z problemami? Coś jak Noah ze Scream (Coś jak: Przeistaczasz śmierci Twoich przyjaciół na zagadki, które możesz rozwiązać, by móc sobie z nimi poradzić).

    Myślałam w pewnym momencie o masochizmie. Jakby ciągnęło bohatera do czegoś, co jest złe, sprawia mu cierpienie... Jakby kusiły go te łagodne, błękitne oczy, mamiły bezlitośnie.

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, jeśli chcesz coś napisać. To nie gryzie

© Halucynowaa | WS | X X X