- Wstawaj. – Eryk usłyszał dziwnie skrzekliwy
głos dobywający się jakby wewnątrz jego głowy.
- Eryś, wstawaj – powtórzył głos, którego nie
potrafił przypasować do żadnej z obu znanych mu płci
- Eeeeeeeryyyyś. – Po raz drugi jego imię
zostało zdrobnione, jakby z premedytacją, jak gdyby to coś mówiące do niego
wiedziało, że nie cierpi tego zdrobnienia.
- Eyyyyhkm. – Wydał z siebie dźwięk, a raczej
chrząknięcie, które miało pokazać, że słyszy.
- Eryyyś. – Zdrobnienie zostało powtórzone po
raz trzeci. – Otwórz oczy.
Jednak nie był w stanie. Odczuwał potworny ból przy każdej
próbie wprawienia swego ciała w każdy, nawet najmniejszy ruch. Nie czuł jednak
z tego powodu smutku, ani żalu. Nie chciał nic robić. Gdyby mógł, leżałby tak
do końca świata. Będąc w stanie szmacianej lalki był szczęśliwy. Jego zmysły
dawały mu wrażenie, że znajduje się kilka metrów nad ziemią.
- Eryyyś, wstaaaaawaj. – Kolejny raz usłyszał
irytujący głos, który specjalnie starał się przeciągać denerwujący go wyraz.
Z trudem, po kilkusekundowej walce z bólem uniósł lekko
powieki. Przez chwile oślepiało go światło, które zostało zasłonięte przez
ciemniejszy kształt. Nie wiedział co to było. Obraz, który widział był na tyle
mocno rozmazany, że całość wydawała mu się jedynie kleksem. Opuścił powieki, by
po chwili je unieść i ponowić próbę ujrzenia posiadacza owego głosu. Znowu nie
zobaczył nic, co mógł określić jednoznacznie. Odruchowo mrugnął kilka razy, by
z każdym odsłonięciem siatkówki oczy przyzwyczajały się do padającego na nie
światła. Po dłuższej chwili obraz osiągnął właściwą ostrość. Nie unosząc głowy
obrócił ją w lewą, a następnie w prawą stronę. Nie mógł dostrzec niczego, co
znajdowało się dalej niż kilka metrów. Jedynym widocznym obszarem był ten
oświetlony przez dziwnie wyglądającą latarnię. Na tle ostrego światła widniała
postać, której wzrostu mógł pozazdrościć niejeden koszykarz. Nie mógł dostrzec
jak wyglądała, gdyż jej plecy stały się zaporą dla promieni, które stłumione
przeszkodą nie były w stanie oświetlić ziemi, oraz przedniej części ciała
istoty mówiącej do Eryka, zostawiając w tych miejscach jedynie ciemność.
- Kim jesteś? Gdzie ja jestem? – W głosie
Eryka można było usłyszeć nutkę strachu, szczególnie przy drugim pytaniu.
- Znasz mnie. – Mówiąc to postać wstała, po
czym uczyniła kilka kroków w tył.
Eryk dopiero teraz dostrzegł wreszcie rozjaśnioną twarz
skrzekliwej istoty. Teraz zdawała się ona dużo wyższa niż wcześniej. Nieco więcej
niż połowę długości ciała stanowiły nogi, od których dłuższe były chyba jedynie
ręce, które zakończone dłońmi palcami zakrzywionymi w postać pazurów sięgały
poziomu kolan. Cały tors i nogi pokrywał mocno poszarpany, czarny materiał. Postać
była nienaturalnie szczupła, co przy jej wzroście nadawało dziwnie złowrogiego
wyglądu. Obrazu dopełniała jego skóra, której odcień można było porównywać z
zaprawą murarską. Twarz znajdująca się za szczycie tej osoby również nie
wyglądała przyjaźnie. Oczy, których odcień wyglądał jak skrzepnięta krew były
lekko wyłupiaste, usta sine, przez co całość wyglądała co najmniej staro, choć na całej widocznej powierzchni
ciała nie było ani jednej zmarszczki. Nosa nie było, jego miejsce zajmował
lekki garb. Cała twarz wyglądała, jakby nie posiadała mięśni. Gdyby nie szara
skóra znajdująca się na powierzchni głowy, cała jej powierzchnia by była
jedynie czaszką. W każdym razie Eryk nie mógł powiedzieć, że zna tą postać.
- Wiesz też, co to za miejsce. – Mówiąc to
postać otuliła soczewki oczu powiekami, po czym uniosła rękę, prostując
zakrzywiony palec najbardziej jak mogła, wskazując na Eryka.
I znowu nie wiem o co chodzi.
OdpowiedzUsuńAle chyba zapowiada się horror (taaaak, a ja czytam to o północy ;-;), więc zaproszę tu zaraz koleżankę miłującą tego typu opowiastki ^^
Co do tekstu - fajny. Jeszcze nie świetny, bo niczym mnie nie zachwycił. Dlaczego? A dlatego, że Slendermana wyczuwam. A ja nie lubię Slendercia, bo:
a) mimo, że w niego nie wierzę, to trochę się go boję >_<"
b) oklepany pomysł.
Ale mogę się mylić, w końcu specjalnie piszesz tak, żeby wszyscy mieli inne zdanie co to "przesłania" ^^
Fakt. Postać mówiąca do Eryka była wzorowana na Slendermanie, jednak nie w pełni. A czemu tak, a nie inaczej? W dalszych częściach wszystko wyjaśniam :)
UsuńZapowiada się horror ^^ A ja ubóstwiam takie klimaty, nawet jeśli nie zasnę do końca mojego życia..
OdpowiedzUsuńTekst fajny. Wyczuwam Slendermana i nawet jeśli jest trochę oklepany to i tak go kocham. Bo idą za nim zazwyczaj ciekawe wątki. Ale pierwsze co pomyślałam po przeczytaniu tego było "Ten koleś jest martwy i gada do niego Śmierć". To byłoby bardziej oryginalne i gdyby moje rozkminy okazały się prawdą to byłoby genialnie ♥ Ale nie mam specjalnie na co narzekać, więc lecę czytać dalsze rozdziały.
Po raz kolejny powtórzę. Chociaż postać jest wzorowana na Slenderze, to nim nie jest. Nie jest też śmiercią :)
UsuńTo znowu ja. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tamten bałagan, ale jestem taką ciamajdą i życiową kaleką, że praktycznie zawsze komentarze dodają się podwójnie...
Porób wcięcia akapitowe także przy dialogach, bo psuje pierwsze dobre wrażenie. I poczytaj o dywizach-półpauzach-pauzach. Czasem trzeba się przeszkolić także w kwestii czysto technicznej, by przyciągnąć, prawda?
Nie wiem, czego mogę się spodziewać, bo tytuł kojarzy mi się tylko z jednym z Jedi z (Gwiezdnych wojen).
Dlaczego Erykowi pasuje bycie w stanie szmacianej lalki? Dlaczego odczuwa wszelaki ból, fizyczny, psychiczny, Bóg jeden (i Ty) wie, jaki jeszcze.
Nie wiem, dlaczego moim poprzednikom postać skojarzyła się ze Slendermanem. Mnie raczej ze Śmiercią, ale widzę, że to także fałszywy trop.
I to (Wiesz też, co to za miejsce) dodało ciekawego smaczku. Takie mroczne, na miejscu Eryka zaniepokoiłabym się jeszcze bardziej.